poniedziałek, 22 września 2014

Od Megi (Wataha Ati Murni)

Różnorodność zapachów, jakie docierały do nozdrzy S̄up̣hāph i pośpiech w jakim była doprowadzały ją do szaleństwa. Panicznie rozglądała się po krzakach i drzewach w poszukiwaniu małego, fioletowego basiorka. Każdy szelest, każde pęknięcie gałęzi, każdy opadający listek przyprowadzały ją o zawał serca. Miała wrażenie, jakby Aisu użył na niej swojej mocy zmrażającego krew wzroku – i w głębi duszy miała taką nadzieję. Jedyne czego chciała to zabrać go i stąd uciekać. Neharika oprócz niego wyczuła zapach obcej watahy. Nie pachnęli przyjaźnie. S̄up̣hāph obawiała się, że porwali Aisu. Dlaczego mieliby porywać zagubione szczenię? Co to za tajemnicze stado wilków? Uzdrowicielka przyśpieszyła do truchtu i podniosła głowę do góry. Wyżej powietrze było nieco inne. Pachniało…ozonem. S̄up̣hāph popatrzyła na niebo, nie było na nim chmur.
„A mimo to, pachnie jak przed burzą”, pomyślała.
Jej przemyślenia przerwało głuche uderzenie w głowę. S̄up̣hāph przewróciła się na bok, będąc uwcześnie „brutalnie” odepchnięta przez coś większego. Kiedy ogłuszenie minęło popatrzyła przed siebie. Była przerażona.
Właśnie wpadła na jędrny zadek jakiegoś 3 razy większego od niej basiora. Stał tyłem, chyba coś węszył, kiedy na niego wpadła. Teraz miał głowę odwróconą w jej stronę i patrzył na nią zdziwionym wzrokiem.
- Prze…praszam – wydukała ze ściśniętym gardłem.
Basior kiwnął głową. Nadal miał wielkie, zdziwione oczy.
Był pokaźny. Miał bujne, granatowe włosy, nieco bardziej szpiczaste niż u Aisu lub jego ojca i białą sierść. Do tego dużej rozpiętości skrzydła – mniej więcej takiej jak u Ngeā.
- Przeszkodziłam ci? – spytała, gdy strachowi powoli ustępowało zaciekawienie. Wilk ani na chwilę nie przyjął postawy agresywnej, S̄up̣hāph czuła się dziwnie swobodnie.
- Właściwie to… - zaczął ale w pewnym momencie „wykręcił” nos.
Otworzył szerzej oczy. Zbliżył się, naruszając lekko jej intymną strefę. Cofnęła się, serce znowu zaczęło jej dudnić. Jednak on, nadal nie przyjął postawy agresora.
- Pachniesz, jak… - zaczął.
- Aisu! – krzyknęli chórem.


<Demon?>

1 komentarz: