sobota, 8 listopada 2014

Od Megi cd historii Demona (Wataha Ati Murni

- Nie trzeba było – warknęła w jego stronę nabuzowana Neh.
Stanęła w geście obronnym między Aisu i Suphaph a Demonem. Basios skrzywił się.
- Nikt nie chciał źle – parsknął – zaszło nieporozumienie.
Czarna wadera wydała z siebie gardłowy pomruk.
- Nieważne. Aisu, Suphaph, wracamy – powiedziała stanowczo.
Uzdrowicielka z Ati Murni obróciła się panicznie i rozglądnęła się.
- Nie możemy ich tak zostawić! Była bitwa, ale teraz trzeba opatrzyć rannych!
- Suphaph, nie stawiaj oporu – warknęła groźnie Neharika.
Między nie wszedł Aisu.
- Nehariko, uspokój się. Jesteś zdenerwowana.
Czarna wadera popatrzyła na wilczka. Nie był już taki mały. Niedługo stanie u progu dorosłości. Głodzono go, więc był przy kości. Jednak wydłużył mu się kończyny i korpus. Był wielkości swojej matki, włosy miał zniszczone i przerzedzone, futro nikłe. Ale w oczach były wciąż te same iskierki, jak te, gdy się urodził. I gdy po raz pierwszy na nią wpadł w lesie. I podczas bitwy, kiedy pomógł Shiru. To były iskierki nadziei, chęci walki a także pokoju. Wadera westchnęła.
- No dobrze. Co robimy?
- Zostanę tu jakiś czas – odparła Suph – umiem leczyć, a oni teraz potrzebują lekarza.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? – spytał, wtrącając się Demon.
- Nie takie przypadki już miałam! – odparła żywiołowo, nabierając werwy.
- No nie wiem, czy cię z nim zostawimy… - Neharika nadal nie była przekonana.
- Zostawimy – powiedział Aisu.
Neharika dopiero teraz zauważyła jak bardzo zmienił mu się głos.
- Nic jej nie grozi. Wracajmy.
Czarna wilczyca nie odpowiedziała. Podążyła za Aisu. Odwrócili się i odeszli. Nie żegnali się z Suphaph.
Uzdrowicielka popatrzyła po twarzach. Nie spoglądano na nią przyjaźnie. Nie było się co dziwić, wadera z jej watahy właśnie pobiła inną watahę. Wśród wrogich oczu, była tylko jedna para oczu spoglądająca przyjaźnie.
- Co mam zrobić? – spytała, patrząc w żółte oczy nowego alfy watahy Diamentowego Serca.
<Ktoś, Demon?>